I ❤ Świętokrzyskie: Piekło w „kotle ruskobrodzkim” – przejmujący opis krwawych walk między 16 a 20 stycznia 1945
Fragment poruszającej relacji uczestnika tamtych wydarzeń, pana Józefa z Ruskiego Brodu, wsi leżącej dziś na pograniczu Świętokrzyskiego i Mazowsza, o którą w styczniu 1945 toczyły się ciężkie i krwawe walki. Zanotowane przez pana Radosława Nowka wspomnienie przedstawia i przybliża ludzką tragedię Polaków, którzy wbrew sobie wcielani byli siłą do hitlerowskiej armii i nierzadko musieli strzelać do swoich rodaków. – całość opublikował dziewięć lat temu portal Konskie.org.pl
Ruski Bród koło Przysuchy – szesnastego stycznia 1945
Jest tuż przed świtem. W oddali, od strony Stąporkowa słychać głuche dudnienie dział. Od wczoraj w okolicy Ruskiego Brodu i Kuźnicy zaroiło się od niemieckich patroli zwiadowczych. Żołnierze wypytywali moją matkę, czy nie widziała Rosjan. Jeszcze tu nie dotarli. Wyszedłem za potrzebą i ujrzałem w szarości dnia kilkaset sylwetek ludzkich, idących cicho w stronę Kacprowa. Przy moście stała niemiecka pancerka i dwa motocykle, a w stronę Kuźnicy ustawili dwa karabiny maszynowe. Za krzyżem, blisko studni czterech żołnierzy usiadło i przygotowywało posiłek. Wszystko to odbywało się bardzo cicho.
Około godziny 11 ruch się nasilił, jechało coraz więcej samochodów, pancerek i wozów konnych. Słychać też było zgrzyt gąsienic czołgowych w okolicach kościoła. Matka wygoniła mnie abym załatwił jakieś jedzenie od Niemców. Miałem wtedy 14 lat i niewiele do stracenia. Nie bałem się. Podszedłem do żołnierzy jedzących za „krzyżem”. Przyglądałem się łakomie jak w mroźnym poranku maczają chleb w gorącej strawie wypełniającej ich menażki. Nad małym ogniskiem wisiał kociołek i coś bardzo ładnie pachniało, a gęsta para unosiła się w powietrze. To byli młodzi chłopcy, może po 17 lub 18 lat. Na twarzach niesamowite zmęczenie i głębokie, wpadnięte oczy. Jeden z nich zagadnął po polsku „chodź, nie bój się, masz” i dał mi do ręki kawał czarnego chleba. „Mam tu jeszcze godzinę czekać, mogę iść do waszej chałupy? Umyłbym się”. Nalał w swoją menażkę gorącą zupę i poszliśmy do mego domu. Matka się przeraziła, ale on powiedział „Ja jestem Polak, ze Śląska, siłą wzięli, nie bójta się. Chciałem tylko się umyć i zmienić bieliznę”. Matka zaprowadziła go do „komory” i dała gorącej wody. Później opowiadał że musiał iść do wojska, bo zabiliby jego rodzinę. Wychodząc dał nam jeszcze kawałek chleba.
Po południu wyszedłem zobaczyć co się dalej dzieje. Poszedłem w okolicę drogi na Boków, a tam tłumy wojska. Na skraju lasu stało działko czterolufowe z obsługą, z drogi leśnej wylewało się wojsko, pieszo, konno, samochodami. Zaraz mnie stamtąd przegonili. Pobiegłem w stronę kościoła, tam na rozdrożu stały dwa czołgi, kilkanaście samochodów, a przed kościelnym placem siedziało bardzo dużo żołnierzy, tylko jakiś dziwnych – mieli skośne oczy i kruczoczarne włosy, nie mówili też po niemiecku.
To był jeden z niewielu ładnych dni. Był lekki mróz, śniegu jak na lekarstwo i niebo nie było zachmurzone. W drodze powrotnej zauważyłem jeszcze jedno działko czterolufowe ustawione przy „rowku”.
Siedemnastego stycznia
Nic się nie zmienia. Żołnierzy jakby więcej. Pancerka stoi w tym samym miejscu, a za krzyżem inni coś gotują. Nagle słychać samoloty. Stoję i patrzę jak od strony Długiej Brzeziny nadlatuje kilka samolotów sowieckich. Niemcy rozpierzchają się na wszystkie strony, słychać szybkie komendy. Widzę jak od samolotów odrywają się małe ogniki i równymi ściegami szyją wzdłuż drogi. Przeleciały dalej. Atakują na bokowskiej drodze długą kolumnę niemiecką wijącą się na niezbyt szerokim trakcie. Kilkakrotnie zataczają koła i wreszcie wracają w stronę Huciska. Dopiero teraz poczułem zaciskającą się na mym ramieniu rękę matki, i usłyszałem jej krzyk „do piwnicy!!!, zabiją cię!!!” Uspokajam ją. „Już po wszystkim mamo, odlecieli”. Widzę w okolicach mostka kilka nieruchomych postaci, które miały to nieszczęście być na linii ściegu z samolotu. Są i ranni, już opatrywani. Schowaliśmy się do domu. Czołgi i samochody ze skrzyżowania koło kościoła przejechały w stronę Kacprowa. Zabitych i rannych załadowali na wozy konne i ruszyli z nimi w tym samym kierunku. Wydawało mi się, że płynący strumień ludzi nigdy się nie skończy. Widziałem też kilka… – cały tekst na źródłowej stronie konskie.org.pl – po kliknięciu na link
◙ Podobne informacje:
- infobusko.pl [07.10.2019]: – Kalendarium: 7 października 1943 r. zginął kpr. Andrzej Pasek „Jędrek” ratując dowódcę Jana Piwnika „Ponurego” i szefa „Kedywu” KG AK Augusta Fieldorfa „Nila”
- infobusko.pl [01.02.2019]: – Kalendarium: 1 lutego – 1944 na rozkaz płk Fieldorfa „Nila” akowcy zlikwidowali „kata Warszawy” Franza Kutscherę
- infobusko.pl [24.02.2019]: – Kalendarium: 24 lutego 1953 roku zamordowano ostatniego dowódcę Kedywu Armii Krajowej, generała Augusta Emila Fieldorfa „Nila”
Jedna odpowiedź do “I ❤ Świętokrzyskie: Piekło w „kotle ruskobrodzkim” – przejmujący opis krwawych walk między 16 a 20 stycznia 1945”
Solec nie jest żadnym zagrożeniem dla Buska
https://echodnia.eu/inwestycja-budowy-kompleksu-hoteli-solec-medical-spa-w-solcuzdroju-wstrzymana-nie-wiadomo-kiedy-i-czy-w-ogole-projekt-bedzie/ar/c1-14745054