RK: Młodzi manifestują. Mają dosyć biedy i chcą godnej płacy - Internetowy Portal Informacyjny Mieszkańców Miasta i Gminy Busko-Zdrój

RK: Młodzi manifestują. Mają dosyć biedy i chcą godnej płacy

14 października 2018 | Ewa Pociejowska-Gawęda - Radio Kielce/ Jarosław Kruk | | 6 komentarzy

Marsz ulicami Sędziszowa zorganizowany przez Stowarzyszenie Kukiz’15 Sędziszów. 13.10.2018 / Fot. Ewa Pociejowska-Gawęda / Radio Kielce

„Nie chcemy wyjeżdżać, chcemy pracy za godne pieniądze”, „Dość biedy chcemy zmian” – to tylko niektóre hasła jakie przyświecały młodym którzy przeszli w marszu ulicami Sędziszowa. Manifestację zorganizował Piotr Matan, kandydat na radnego do rady powiatu jędrzejowskiego ze Stowarzyszenia Kukiz’15.

Jak powiedział, marsz ma pokazać, że młode pokolenie chce zmiany w samorządach i nie brakuje   młodych osób, które chcą zaangażować się w budowanie powiatu jędrzejowskiego.

Ulicami Sędziszowa przeszło ponad 20 młodych osób, w tym Piotr Stańczyk kandydat Stowarzyszenia Kukiz‘15 do Sejmiku Województwa Świętokrzyskiego.

Jak powiedział, jego rodzinie bardzo trudno było się usamodzielnić, ponieważ aby pójść na swoje, musieli wziąć kredyt na 30 lat. Jego zdaniem, nie tak powinna wyglądać przyszłość dla młodych ludzi, którzy zakładają rodziny.

Marsz Zmian w Samorządach wyruszył ulicą Jędrzejowską i przemaszerował do centrum Sędziszowa.

źródło: Radio Kielce – artykuł i fotogaleria

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna.

6 odpowiedzi na “RK: Młodzi manifestują. Mają dosyć biedy i chcą godnej płacy”

  1. Bolek pisze:

    W Busku-Zdroju mamy marsz emigracyjny. Miasto jest puste, a młodzi ludzie nie mają tu żadnych perspektyw 🙁

  2. PRACA - PRZYJEMNOŚĆ CZY UDRĘKA? pisze:

    „Bez pracy nie ma kołaczy” – tak mówi stare mądre przysłowie. Praca jest potrzebna każdemu człowiekowi. Sprawia, że czujemy się potrzebni, spełnieni i dowartościowani. Pozwala się realizować i rozwijać. Jest także źródłem niezbędnych do życia środków finansowych. Szczęśliwi ci, co mogą wykonywać wymarzony zawód, czyli robić to, co lubią. Jak powiedział Konfucjusz: „Wybierz sobie zawód, który lubisz, a nigdy nie będziesz zmęczony”. Są też ciemniejsze strony pracy, czyli wszystko to, co dzieje się w wynaturzonym kapitalizmie. Liczy się tylko kasa, a człowiek jest nikim. Różne patologie charakteryzujące ten właśnie wynaturzony i dziki kapitalizm, nadal często występują w Polsce. Praca „na czarno”, umowy „śmieciowe”, brak urlopów, praca ponad obowiązujące pracownika normy czasu pracy, łamanie innych zasad Kodeksu Pracy, mobbing, groszowe wynagrodzenia za pracę, etc. To smutne, że w demokratycznej i wolnej od 29 lat Polsce, która jest od 14 lat członkiem Unii Europejskiej, nadal dzieje się wiele złego w tej dziedzinie. Chciałbym przedstawić Wam moją historię. Najgorszy i najbardziej bulwersujący jest fakt, że to co działo się w tej firmie w 2001 roku, czyli wtedy kiedy ja tam pracowałem, to dzieje się tam nadal. Skąd to wiem? Z licznych ustnych przekazów od wielu, wielu ludzi oraz z obszernych informacji, które są dostępne w przestrzeni internetowej. Firma ta ma od lat niestety fatalną opinię, jeśli chodzi o traktowanie pracowników. Nie podaję jej nazwy, bo nie to jest tu istotne. Chodzi o to, aby ukazać problem złego traktowania pracowników w Polsce. Posłuchajcie zatem mojej opowieści.

    Pracowałem w tej firmie w 2001 roku przez trzy tygodnie i nie zapomnę tej gehenny do końca swoich dni. Pomimo obietnicy nie ubezpieczono mnie oraz wypłacono wynagrodzenie za pracę w wysokości około połowy tego, co obiecano. Zostałem przyjęty do pracy 10 maja 2001 roku. Współwłaścicielka podczas rozmowy kwalifikacyjnej powiedziała, że po okresie próbnym zostanę ubezpieczony od następnego miesiąca, czyli od czerwca, a pensja miesięczna będzie wynosić od 800 do 1100 zł na rękę. Oczywiście tak być nie powinno, gdyż zgodnie z przepisami powinienem przecież dostać umowę o pracę i być ubezpieczony od pierwszego dnia podjęcia pracy. Swoje obowiązki zaczynałem wykonywać o godzinie 3:15 nad ranem. Trzeba było załadować auto ciężarowe i rozwozić towary. Potem powrót z trasy i tzw. „dowózki”, czyli dostarczanie towarów, które zamówiono tego dnia rano. Niby to się nazywała praca na stanowisku kierowcy, a tak faktycznie to był pracownik fizyczny z prawem jazdy. Robiłem dziennie 17 km, więc samej jazdy była około jedna godzina, a reszta to dźwiganie towarów, że kręgosłup chciał pęknąć i ręce omdlewały. Nie mogłem brać mniej w ręce, bo bym się nie wyrobił w czasie i dlatego trzeba było dźwigać ponad siły, nosząc ogromne ilości towaru na raz. Nie dość że było ciężko, to jeszcze wszystko szybko, dosłownie w biegu trzeba było robić, ponieważ organizacja pracy w firmie była fatalna. Być może było to celowe po to, żeby pracownika wykorzystać, wyeksploatować do granic możliwości. Współwłaściciel, człowiek o którego poziomie kultury i wychowaniu nawet nie chce mi się wypowiadać, potrafił jeszcze przechodząc mówić do kierowców: „ruchy, ruchy”. Tak to niech on sobie do swojej matki i ojca mówi, jak go tak wychowali. Pracę kończyłem różnie, między godziną 13:30 a 15:00. Wszystkie soboty też się pracowało, tylko nieco krócej, do godziny 11-ej, 12-ej. Na początku zadbałem także o samochód, czyli o moje narzędzie pracy. Pouzupełniałem oleje i wymieniłem przepalone żarówki oraz pojechałem do warsztatu przesmarować układ kierowniczy, gdyż kierownica chodziła tak ciężko, że jazda była męką. Pewnego dnia kierownica zaczęła się zacinać i blokować. Poinformowałem o tym współwłaściciela, gdyż taka usterka zagrażała bezpieczeństwu. Ten przyniósł klucze i powiedział: „Weź no tam odkręć korek spustowy, to sprawdzimy czy jest olej”. Po odkręceniu korka z przekładni kierowniczej do butelki wylał się olej z… kulkami od łożyska. Łożysko będące wewnątrz przekładni po prostu się rozleciało. Sądziłem, że auto zostanie oddane do mechanika w celu naprawy. Niestety stało się inaczej. Współwłaściciel powiedział, że zaraz przywiezie przekładnię to ją założymy i on mi w tym pomoże. Zakupiono więc na złomie starą przekładnię kierowniczą. Współwłaściciel zaczął ze mną pracować, jednak bardzo szybko gdzieś poszedł, niby na chwilę, niby miał wrócić zaraz, jednak z czasem okazało się, że była to po prostu „ściema”, aby się ulotnić i zostawić mnie samego bez pomocy. W efekcie sam tą przekładnię zamontowałem i nikt mi nie pomagał, uprzednio wymontowawszy jeszcze starą uszkodzoną. Oczywiście taka sytuacja nie powinna mieć miejsca, gdyż naprawy, a szczególnie przy układzie kierowniczym pojazdu, powinien wykonywać wykwalifikowany mechanik z odpowiednimi uprawnieniami, a ja nie mam wykształcenia ani uprawnień w tym kierunku. Dodam, że pracę rozpocząłem tego dnia o godzinie 3:15, a jak skończyłem była już godzina 20:30. Byłem od rana tylko po dwóch kanapkach, bowiem nie jadłem obiadu, gdyż cały dzień byłem nieprzerwanie w pracy. Pamiętam że około godziny 17-ej, może 18-ej, byłem już tak głodny i zmęczony, że jak szedłem, to tak jakbym się lekko zataczał. Po prostu sił mi już brakowało z głodu i skrajnego przemęczenia, a nogi uginały się pode mną. Nie zapomnę do końca życia, jak podszedł wtedy do mnie współwłaściciel i dał mi… serek homogenizowany. Powiedział: masz, zjedz sobie. Byłem tak głodny, że wziąłem i zjadłem ten serek. Duża hurtownia, mnóstwo towarów, a on dał mi jeden serek… Oczywiście po tej ciężkiej dniówce, trwającej od godziny 3:15 do godziny 20:30, musiałem następnego dnia przyjść normalnie do pracy, czyli na godzinę 3:15. W ciągu tych trzech tygodni kiedy tam pracowałem, występowały też inne problemy, takie jak na przykład pojawiające się różne usterki w aucie. Niestety był problem z tym, żeby je usunąć, bo chciano oszczędzać na częściach i na naprawach. No cóż, auto stare, zaniedbane, więc najlepiej żeby nic nie inwestować w niego, nic nie reperować, żeby kosztów nie było. Taka oto była filozofia. Ja po tej wymianie przekładni kierowniczej przejrzałem na oczy i nie zamierzałem być już tak głupi jak poprzednio i robić napraw we własnym zakresie, zresztą nie wszystko można było samemu zrobić, nie korzystając z pomocy warsztatu. Dodam jeszcze, tak dla jasności, że w ciągu tych trzech tygodni mojej pracy, żadnych zastrzeżeń co do wykonywanych przez mnie obowiązków nie było. Przepracowałem więc ten maj, czyli 19 dniówek (codziennie oprócz niedziel), co dało łącznie 200 godzin w pracy, czyli średni czas jednej dniówki wyniósł 10,5 godziny. Na koniec miesiąca, czyli ostatniego dnia maja, współwłaścicielka powiedziała mi wprost, że mnie nie ubezpieczy (nie zarejestruje) i dała mi za ten maj… 400 zł (słownie czterysta złotych). Łatwo można obliczyć dzieląc 400 zł przez 200 godzin pracy, że wyszło mi 2 zł za godzinę pracy, czyli za średnią dniówkę trwającą 10,5 godziny zarabiałem 21 złotych… Nie wspominam już o wynagrodzeniu za wymianę przekładni kierowniczej, którego nie dostałem, no chyba że było to „wliczone” w te 400 złotych… Powiedziałem współwłaścicielce, że przecież inaczej się umawialiśmy, tak w kwestii poborów jak i zarejestrowania. Ona mi powiedziała, że jak mi nie pasuje, to mogę się zwolnić. Byłem tym zaskoczony i zszokowany, gdyż nie spodziewałem się, że tak można potraktować pracownika za jego ciężką i uczciwie wykonywaną pracę. Wyszedłem z biura i zacząłem się zastanawiać, co począć w tej sytuacji. Następnego dnia, a był to piątek 1 czerwca, przyszedłem normalnie do pracy, jednak nadal myślałem co dalej robić. Po skończeniu pracy postanowiłem, że odejdę z tej firmy. Niestety w biurze nie było ani współwłaścicielki, ani współwłaściciela, ponieważ gdzieś wyszli. Poinformowano mnie, że jedno z nich lub obydwoje mieli wrócić jeszcze tego dnia do firmy, nie wiadomo jednak kiedy. Porozmawiałem więc z kierownikiem magazynu i poprosiłem go, żeby przekazał współwłaścicielce lub współwłaścicielowi jak wrócą, że rezygnuję z pracy, ponieważ nie będę pracował „na czarno”, w dodatku za takie głodowe pieniądze, za które po prostu nie da się przeżyć. Następnego dnia, czyli w sobotę 2 czerwca, w godzinach dopołudniowych przyszedłem do firmy, aby wypłacono mi należność za poprzedni dzień pracy, czyli za piątek. Współwłaścicielka powiedziała, że mi nie zapłaci za tą dniówkę, bo miała kłopot, bo musiała po drugiego kierowcę dzwonić. Ja jej powiedziałem, że to ona nie dotrzymała warunków naszej ustnej umowy, gdyż mnie nie zarejestrowała i nie wypłaciła tego, co obiecała, a ja uważam, że zachowałem się w porządku, bo powiedziałem dzień wcześniej, że rezygnuję z pracy. Ona pomimo mojego wyjaśnienia, pozostała przy swoim stanowisku i odmówiła mi wypłaty tego, co uczciwie zarobiłem. Wychodząc z biura powiedziałem jej: „Jeszcze się Pan Bóg za moją krzywdę upomni”. Przysięgam na swój honor, że to co opisałem jest prawdą w każdym słowie i nie boję się tego mówić, ponieważ mam świadków, że pracowałem wtedy w tej firmie. W ZUS-ie od 01.01.1999 roku każdy ma swoje indywidualne konto, więc bez problemu można to sprawdzić i mogę to w każdej chwili udowodnić, że za ten czas kiedy pracowałem nie wpłynęły na moje konto w ZUS-ie żadne składki, czyli że nie byłem ubezpieczony.

  3. "Eksperci: każdy pracownik ma prawo do umowy o pracę". pisze:

    http://www.radio.kielce.pl/pl/post-76383

    Cytuję artykuł:
    „- Każdy pracownik ma prawo do umowy o pracę i terminowego wynagrodzenia – mówili w programie „Na każdą pogodę” Barbara Kaszycka i Grzegorz Kwiatek z Okręgowego Inspektoratu Pracy Państwowej Inspekcji Pracy w Kielcach. Inspektorzy pracy przez ostatnie pięć lat przeprowadzili ponad 3800 kontroli legalności zatrudnienia.

    Nielegalne zatrudnienie ujawniono w 43% przypadków.Goście podali przykłady łamania prawa pracy. To przede wszystkim zaniżanie wynagrodzenia, zawieranie umów o pracę w niepełnym wymiarze czasu pracy, ukrywanie wypłacania premii, nagród, ukrywanie faktu wykonywania przez pracowników pracy w godzinach nadliczbowych. Aby ograniczyć nielegalne zatrudnienie inspektorzy pracy prowadzą działania informacyjne skierowane do przedsiębiorców i pracowników w ramach kampanii „Pracuję legalnie”. „

  4. O tym powinien wiedzieć każdy pracownik ! pisze:

    „W dniu 13 maja 2016 roku Sejm RP uchwalił ustawę zmieniającą Kodeks Pracy. Ustawa wprowadza dla pracodawcy OBOWIĄZEK pisemnego potwierdzenia pracownikowi podstawowych ustaleń, związanych z zawarciem umowy o pracę w formie innej niż pisemna, przed dopuszczeniem pracownika do pracy, zwiększając tym samym ochronę praw pracowników oraz zapobiegając nielegalnemu zatrudnianiu (syndrom pierwszej dniówki). Ustawa weszła w życie z dniem 1 września 2016 roku. Posiadanie pisemnej umowy o pracę albo pisemnego potwierdzenia podstawowych ustaleń, związanych z zawarciem umowy o pracę w formie innej niż pisemna, przed dopuszczeniem do pracy, ułatwi pracownikom dochodzenie przysługujących im świadczeń i uprawnień ze stosunku pracy, a także korzystanie z ochrony gwarantowanej przez przepisy ubezpieczeń społecznych. Celem ustawy jest także udostępnienie Państwowej Inspekcji Pracy bardziej efektywnego narzędzia do zapewnienia skuteczności kontroli w zakresie legalnego zatrudniania pracowników.”

    Chodzi o to, że dotychczas pracodawca miał obowiązek dać pracownikowi umowę o pracę w dniu rozpoczęcia zatrudnienia, czyli w praktyce miał na to czas do końca pierwszej dniówki pracy tego pracownika. Skutkowało to tym, że pracodawca zatrudniając pracownika „na czarno”, w razie kontroli tłumaczył się, że pracownik nie ma umowy o pracę, bo dzisiaj właśnie rozpoczął pracę i jest to jego pierwszy dzień w pracy. Wyżej opisana zmiana przepisów ma ukrócić ten właśnie nielegalny proceder. Pracodawca będzie miał OBOWIĄZEK, ABY PRZED PRZYSTĄPIENIEM PRACOWNIKA DO PRACY dać mu na piśmie ustalenia co do warunków pracy, o ile nie dał pracownikowi umowy o pracę na piśmie, przed przystąpieniem pracownika do pracy.

    Pracodawca, który oszukuje na podatkach okrada państwo, czyli nas wszystkich i jest w świetle prawa przestępcą skarbowym. Pracodawca, który nie odprowadza składek ubezpieczeniowych zgodnie z przepisami, czyli kombinuje (zatrudnia „na czarno”, rejestruje na pełny etat „od najniższej krajowej” a resztę pensji daje „pod stołem”, rejestruje na pół, ćwierć etatu, a resztę pensji daje „pod stołem”, zatrudnia na „śmieciówce” etc.) popełnia przestępstwo, nawet jak to czyni za zgodą pracownika – art. 219 KK. Po prostu okrada pracownika z jego przyszłej emerytury, czyli jest to realna kradzież.

    Kodeks KarnyRozdział XXVIII

    Przestępstwa przeciwko prawom osób wykonujących pracę zarobkową

    Art. 218. § 1. (utracił moc).
    § 1a. Kto, wykonując czynności w sprawach z zakresu prawa pracy i ubezpieczeń społecznych, złośliwie lub uporczywie narusza prawa pracownika wynikające ze stosunku pracy lub ubezpieczenia społecznego,
    podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
    § 2. Osoba określona w § 1a, odmawiająca ponownego przyjęcia do pracy, o której przywróceniu orzekł właściwy organ, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
    § 3. Osoba określona w § 1a, która będąc zobowiązana orzeczeniem sądu do wypłaty wynagrodzenia za pracę lub innego świadczenia ze stosunku pracy, obowiązku tego nie wykonuje, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 3.
    Art. 219. Kto narusza przepisy prawa o ubezpieczeniach społecznych, nie zgłaszając, nawet za zgodą zainteresowanego, wymaganych danych albo zgłaszając nieprawdziwe dane mające wpływ na prawo do świadczeń albo ich wysokość, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do lat 2.
    Art. 220. § 1. Kto, będąc odpowiedzialny za bezpieczeństwo i higienę pracy, nie dopełnia wynikającego stąd obowiązku i przez to naraża pracownika na bezpośrednie niebezpieczeństwo utraty życia albo ciężkiego uszczerbku na zdrowiu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3.

    § 2. Jeżeli sprawca działa nieumyślnie, podlega grzywnie, karze ograniczenia wolności albo pozbawienia wolności do roku.
    § 3. Nie podlega karze sprawca, który dobrowolnie uchylił grożące niebezpieczeństwo.
    Art. 221. Kto wbrew obowiązkowi nie zawiadamia w terminie właściwego organu o wypadku przy pracy lub chorobie zawodowej albo nie sporządza lub nie przedstawia wymaganej dokumentacji,
    podlega grzywnie do 180 stawek dziennych albo karze ograniczenia wolności.

    Większość tzw. „śmieciówek” na których zatrudnieni są pracownicy jest niezgodna z przepisami i powinna być przekształcona w umowy o pracę. W skrócie: jeśli praca jest wykonywana osobiście przez pracownika i nie może być zlecona innej osobie, praca wykonywana jest pod kierownictwem pracodawcy, praca wykonywana jest w miejscu i czasie wyznaczonym przez pracodawcę, pracę charakteryzuje cykliczność obowiązków, to taka praca powinna być na umowę o pracę. Nawet jeśli nie wszystkie powyższe czynniki są spełnione, ale większość z nich, to już kwalifikuje się to jako umowę o pracę. Kelner w restauracji, sprzedawca w sklepie, fryzjer, kierowca, pracownik na budowie, kasjer w markecie, magazynier, ochroniarz, etc. – w takich przypadkach powinna być umowa o pracę.

  5. Łukasz Szumilas prezes Stowarzyszenia Młode Busko pisze:

    Zapraszam Wszystkich Mieszkańców do udziału w wyborach samorządowych 21.10.2018!
    Każdy głos ma znaczenie i nie dajcie się oszukać, że jest inaczej! Proszę wszystkich o głos na zmianę i przewietrzenie tego naszego podwórka bo duch PRL zakorzenił się w Busku-Zdroju zbyt mocno 🙂

  6. Do PRACA - PRZYJEMNOŚĆ CZY UDRĘKA? pisze:

    A czy ta firma, to przypadkiem nie jest hurtownia S…A ???

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Masz pytania? Napisz do nas: redakcja@infobusko.pl