Łukasz Nowak: Wrażenia z wernisażu wystaw „Czas utrwalony. Fragmenty pamięci” Michaliny Kulpy-Piwowarczyk oraz „Ślady, których nie ma. Niepokój” Macieja Zdanowicza w Buskiej Galerii Sztuki Willa Polonia. Buskie służby miejskie nie pozostają w tyle w przedmiocie sztuki nowoczesnej!
– Witam, w miniony piątek (07.03.2025) uczestniczyłem w wernisażu zorganizowanym przez BSCK w Buskiej Galerii Sztuki Willa Polonia. Inaugurował on dwie wystawy indywidualne: „Czas utrwalony. Fragmenty pamięci” Michaliny Kulpy-Piwowarczyk oraz „Ślady, których nie ma. Niepokój” Macieja Zdanowicza. Obydwoje twórcy są związani z Pracownią Struktur Intermedialnych i Mechanizmów Widzenia UJK, a że Michalina Kulpa-Piwowarczyk swą pracę dyplomową obroniła w pracowni pana Zdanowicza, jest więc to wystawa „uczennicy i mistrza”. – pisze 11.03.2025 na wstępie Listu do Redakcji buski aktywista Łukasz Nowak

○ Łukasz Nowak: Wrażenia z wernisażu wystaw „Czas utrwalony. Fragmenty pamięci” Michaliny Kulpy-Piwowarczyk oraz „Ślady, których nie ma. Niepokój” Macieja Zdanowicza w Buskiej Galerii Sztuki Willa Polonia. Buskie służby miejskie nie pozostają w tyle w przedmiocie sztuki nowoczesnej (google maps♂)!
poniżej pełna treść Listu do Redakcji:
Wrażenia z wernisażu wystaw „Czas utrwalony. Fragmenty pamięci” Michaliny Kulpy-Piwowarczyk oraz „Ślady, których nie ma. Niepokój” Macieja Zdanowicza w Buskiej Galerii Sztuki Willa Polonia. Buskie służby miejskie nie pozostają w tyle w przedmiocie sztuki nowoczesnej!
Witam, w miniony piątek (07.03.2025) uczestniczyłem w wernisażu zorganizowanym przez BSCK w Buskiej Galerii Sztuki Willa Polonia. Inaugurował on dwie wystawy indywidualne: „Czas utrwalony. Fragmenty pamięci” Michaliny Kulpy-Piwowarczyk oraz „Ślady, których nie ma. Niepokój” Macieja Zdanowicza. Obydwoje twórcy są związani z Pracownią Struktur Intermedialnych i Mechanizmów Widzenia UJK, a że Michalina Kulpa-Piwowarczyk swą pracę dyplomową obroniła w pracowni pana Zdanowicza, jest więc to wystawa „uczennicy i mistrza”.Moim skromnym zdaniem uczennica prześcignęła mistrza. Pani Michalina wypracowała bowiem swój charakterystyczny styl na który składa się technika łączenia przedmiotów za pomocą żywicy epoksydowej oraz estetyka przepojona odcieniami żółci beżu, ale też szarości tudzież czerni. Może wydawać się, że jej prace to kolejne zabawy z cyklu „przykleję cokolwiek żywicą” lecz okazuje się obfitują one w znaczenia. Ze względu na własne doświadczenia mnie szczególnie przypadła do gustu „Inkluzja” powstała na bazie stołu nadpalonego we pożarze (spalenizna jest zresztą jednym z ulubionych motywów artystki). Poza nią jest na wystawie także seria asamblaży. Te prace są o zapamiętywaniu i zapominaniu, pokazują (zapamiętaj Czytelniku jako tekst na podryw!) „konceptualność percepcji”. Choć twórczość pani Michaliny jest niewątpliwie sztuką współczesną, to jednak nie stanowi bynajmniej zbioru zupełnie przypadkowych elementów, a do tego jej obiekty są po protu ładne. Artystka (zresztą nader sympatyczna osóbka) chętnie objaśnia swe prace, a że pracuje też w Willi Polonia, więc warto wybrać się do galerii, bo przy odrobinie szczęścia będzie sposobność zapytania „u źródła” o znaczenia prac.
>>> Wernisaż dwóch indywidualnych wystaw: „Czas utrwalony. Fragmenty pamięci” Michaliny Kulpy-Piwowarczyk oraz „Ślady, których nie ma. Niepokój” Macieja Zdanowicza w Buskiej Galerii Sztuki Willa Polonia <<<
○ infoBusko.pl [08.03.2025]
Co do pana Zdanowicza, to jego twórczość jest egzemplifikacją sztuki współczesnej, w której materializują się niemal wszelkie stereotypy na jej temat. Jak zapewne Czytelnicy wiedzą, nieraz już bywało, że w muzeach sztuki współczesnej sprzątaczki z niewiedzy dopuszczały się zniszczenia wiekopomnych dzieł, na które składały się kosze na śmieci pospołu z ich zawartością. W buskiej Polonii tego jeszcze nie było, ale już blisko: przed kilkoma miesiącami na wystawie prac studentów UJK była m. in sterta starych kół zębatych, zamków drzwiowych itp. zmieszana z wiązkami przewodów. Konia z rzędem temu, kto wyjaśni, o czym była tamta praca.
U pana Zdanowicza mamy m. in. poduszki na podłodze, które mają niby symbolizować Ukraińców wyrywanych ze snu alarmami (nie wiedziałem, że odruchem słyszących alarm przeciwlotniczy jest zrzucenie pościeli na podłogę), czy gablotka wypełniona pomiętolonymi kserówkami listu od babci artysty, na gablocie zaś naczynia laboratoryjne (z zawodu była chemiczką). Nadto jest stół wypełniony m. in martwą naturą (niestety sztuczną!), a pod stołem rozsypana sól. Ponieważ kawałka podłogi z solą twórca nie mógł ze sobą przywieźć z Kielc, to musiał ją rozsypać in situ. Ciekawe, czy uczynił to przed samym wernisażem? Wszak według bohatera filmu Vabank 2 rozsypanie soli w piątek przynosi pecha…
Pozdrawiam
Łukasz
PS: Okazuje się, że buskie służby miejskie także uprawiają sztukę nowoczesną i to nawet z lepszym skutkiem, niż BSCK. Wszak wystawa w Polonii jest czynna tylko w godzinach otwarcia galerii, tymczasem instalację artystyczną na „GOMEX Platzu” można oglądać przez całą dobę. A jaka frekwencja! Tłumy kuracjuszy podziwiają ten wybitny przejaw artystycznej ekspresji buskich służ od rewitalizacji zieleni. Brakuje tylko tabliczki z nazwiskiem artysty.
Zresztą to nie pierwsza realizacja sztuki „by RSID UMiG / ZUK” w buskiej przestrzeni publicznej. Przed tzw. rewitalizacją zabytkowej części Parku Zdrojowego mogliśmy podziwiać opodal ówczesnego placu zabaw fontannę bez wody (obecnie tam jest jedna z wielu fontann posadzkowych). Antyfontanna – chylę czoła przed tamtym jakże błyskotliwym pomysłem!
Obecna wieża z chrustu za niemal 30 mln zł (tężnia) stoi natomiast w miejscu w którym podziwiać mogliśmy fontannę… z kwiatami zamiast wody!♂ Kolejny błyskotliwy pomysł!
○ Busko-Zdrój 09.03.2025: „GOMEX” plac u zbiegu ulic 1 Maja i Rzewuskiego (g’mapa♂).
_______ ○ _______
◙ Podobne informacje:
🟥💥 W Zdroju fontanna zawaliła się pod kołami karetki pogotowia!
Łukasz Nowak: „Takie Pulp Fiction, jaki reżyser. Taki reżyser, jakie miasto.”
Bulgur: „Cyrkonia” Filipa Zaręby nie jest filmem przeznaczonym dla każdego
Łukasz Nowak: 🟥 Wschodnie standardy polityczno-kadrowe pod Sikorą i Szydłowskim
16 odpowiedzi na “Łukasz Nowak: Wrażenia z wernisażu wystaw „Czas utrwalony. Fragmenty pamięci” Michaliny Kulpy-Piwowarczyk oraz „Ślady, których nie ma. Niepokój” Macieja Zdanowicza w Buskiej Galerii Sztuki Willa Polonia. Buskie służby miejskie nie pozostają w tyle w przedmiocie sztuki nowoczesnej! ”
Czy dobrze widzę na grafice w artykule do którego jest link (o fontannie z kwiatami), że dom zdrojowy miał być wewnątrz tężni.
Jak to więc możliwe, że został zbudowany na zewnątrz?
Fakt! Ja myślę, że to dlatego, że przy okazji budowy tężni władze samorządowe Buska-Zdroju postanowiły pokazać urbi et orbi, że kwadratura kolistego Domu Zdrjowego w Busku-Zdroju jest możliwa 🤣🤣
Szanowni Panie Burmistrzu, w trybie dostępu do informacji publicznej uprzejmie proszę Pana o podanie ile w skali roku 2024 kosztowało Gminę Busko-Zdrój utrzymanie BSCK i w szczególności ile w 2024 roku kosztowała działalność Galerii Sztuki Willa Polonia.
Z wyrazami głębokiego szacunku
Mieszkaniec Buska
Proponuję dla pełni obrazu zapytać też o koszt paneli ogrodzeniowych i (do niedawna) drewnianych palet z których podległe mu służby stworzyły wybitną „strefę relaksu” na placu po Gomeksie 🙂
Proszę zapytać również jak to jest możliwe w uzdrowiskowym mieście Busko-Zdrój, że mimo iż w mieście jest wiele miejsca na budownictwo wielorodzinne to na obszarze poniżej szpitala, położonym w trójkącie pomiędzy ulicami: Młyńska, Siesławska i Waryńskiego, na którym z uwagi na ochronę wód uzdrowiskowych które są podstawą funkcjonowania uzdrowiska, przez kilkadziesiąt lat nie można było się budować, w ciągu kilku ostatnich lat powstało osiedle bloków deweloperskich?
Do wyżej. Wieczna Rada Gminy głosuje jak im biznes poprzez Burmistrza sugeruje wcześniej TAK, później NIE lub się wstrzymuje wiedząc kto wygra. Sugestia poparta bankiem przysług i miejscami pracy otwiera drogę do głosowań odstępstw i uchwalania nowego prawa lokalnego korzysta z tego lokalny biznes mocno związany z pracownikami gminy i starostwa. Ilość odstępstw od obowiązującego planu zagospodarowania przestrzennego też jest zastanawiająca bo rozwala przyjęte wcześniej strategie i plany rozwoju obszarów uzdrowiska oraz miasta. Przeanalizujcie jak niekonsekwentni są długoletni radni w swych głosowaniach to zobaczycie że na pewno nie pilnują interesu miasta, gminy i powiatu a doraźnych interesów aktualnej koalicji biznesowej. Większość chodząca do wyborów utrwala władzę właśnie dlatego że ma korzyści z jej trwania. Zmobilizujmy resztę i wybierajmy mądrze jeszcze nie jest za późno.
W Busku-Zdroju mimo pytań zadawanych publicznie podczas Sesji Rady Miejskiej wciąż Pan UMIG nie poinformował ile kosztuje utrzymanie tężni w poszczególnych latach i ile jest dochodu z tężni w tych latach. Tymczasem w USA dokumenty imigracyjne księcia Harry’ego muszą zostać ujawnione do najbliższego wtorku, zgodnie z decyzją amerykańskiego sądu. W Busku ty
https://wiadomosci.wp.pl/co-z-deportacja-ksiecia-harryego-jest-nakaz-amerykanskiego-sadu-7135807103044192a
W Kielcach o Busku mówi się, że to miasto seksu i biznesu. Teraz zaczynam rozumieć dlaczego tak mówią 😉
Fajna, logiczna i spójna analiza. Czekam na kolejne. Pozdrawiam.
A czy to prawda że Żerniczanie złożyli pismo o zniesienie funkcji sołtysa?
Ponoć sołtys Żernik Górnych, który rok temu startował w Wyborach samorządowych 2024 z KOMITETU WYBORCZEGO WYBORCÓW JERZEGO SZYDŁOWSKIEGO został przyjęty do buskiej Straży Miejskiej, prawda to?
Ciekawie jest na Facebooku Żerniczanie – straszy mieszkańców paragrafami
Kto straszy?
Z tym straszeniem to warto uważać.Już jeden Strażnik przekonał się o tym
Wychodzi na to, że najlepszy zawód, to ARTYSTA.
Więc trzeba mi zdawać na ASP. Co prawda nie umiem rysować, ale wydrukować i pomiąć kartki potrafię 🙂
Rozmowa z Waldemarem Łysiakiem:
„- Jakie są kardynalne cechy sztuki europejskiej? Czym się ona różni od tzw. sztuki współczesnej?
– Najlapidarniej to ujmując: różnią się one tym, że sztuka europejska – zarówno sztuka antyczna, jak i sztuka nowożytna – była sztuką w najlepszym sensie tego słowa, zaś tzw. sztuka współczesna nie jest sztuką, tylko hucpą bezczelnie określaną jako sztuka przez produkujących i lansujących ją farmazonów. Formalne cechy sztuki europejskiej – na przykład w malarstwie światłocień i różne rodzaje perspektywy, którymi to metodami nie posługiwały się inne, pozaeuropejskie kręgi kulturowe – są tu sprawą drugorzędną. Zarzucenie ich w końcu wieku XIX i w pierwszej połowie XX wieku wcale nie oznaczało pożegnania się ze szlachetnymi muzami, czego dowodem arcydzieła van Gogha, Chagalla i Magritteâ’a lub geniusz Picassa. Również rezygnacja z tradycyjnej figuratywności nie oznaczała degrengolady, czego dowodem, choćby w rzeźbie, twórczość Mooreâ’a lub Brancusiego. Zapaść artystyczną przyniosła dopiero druga połowa XX wieku, a zwłaszcza trzy końcowe dekady minionego tysiąclecia.
– Czy można mówić o współczesnej zapaści wszystkich sztuk plastycznych?
– Widzę tu istotną różnicę między architekturą oraz grafiką, które się bronią przed upadkiem, a rzeźbą i malarstwem, które utraciły już wszelką godność artystyczną. Współczesne maniery dobrych grafików czy sztuka plakatu ostatnich dekad to ewolucyjny, naturalny etap dawnych osiągnięć. Dzisiejsze realizacje architektoniczne Franka Gehryâ’ego to sztuka budowania równie imponująca jak budownictwo gotyckie i barokowe. Tymczasem malarstwo obecnej doby zasługuje wyłącznie na miano bohomazów, zaś rzeźba – wszelkie owe instalacje, performances i inne happeningowe wygłupy – to niesmaczny jarmark trójwymiarowych grepsów lub wulgaryzmów i doprawdy nic więcej. O pierwszeństwo biją się tu gorszące i żenujące produkty pseudoartystów bezwstydnie pozujących na artystów z prawdziwego zdarzenia. Wręczanie laurów tym grafomanom estetyki jest działalnością deprawującą, stricte szalbierczą.
– Przecież sami nie wręczają sobie laurów. Bez promotorów nie robiliby karier nawet efemerycznych.
– To prawda. Bez złych mentorów, bez zdegenerowanej krytyki artystycznej i bez nazbyt tolerancyjnych szefów galerii sztuki – nie byłoby całego tego cyrku. I zapewne byłby on mniej rozpanoszony, gdyby kilkadziesiąt lat temu, kiedy ta gangrena dopiero raczkowała, znalazło się więcej krytyków diagnozujących i piętnujących chorobę. Ale stanowiliśmy mizerną mniejszość. Kiedy w połowie lat 70. opublikowałem duży esej pod tytułem „Quo vadis ars?”, surowo rozliczający awangardę pseudoartystyczną, to chociaż drukowano go w kilkunastu językach na kilku kontynentach – był typowym wołaniem na puszczy. Przezwałem tam wspomnianą awangardę szarlatanerią, która jest patologią sztuki. Musiało minąć wiele lat, by takie głosy stały się częstsze. Dzisiaj Jean Clair, dyrektor dwóch wielkich francuskich muzeów sztuki współczesnej, biadoli poniewczasie: Dzisiejsza awangarda jest destrukcją. Destrukcją potencjału gromadzonego przez stulecia. Obecne szkoły artystyczne pełne są belfrów przekazujących kult pustki estetycznej, a świat pełen jest pseudoartystów, dla których wszystko jest sztuką. Identycznie się wypowiada znany niemiecki krytyk, Godfryd Sello: W galeriach i muzeach walają się przedmioty zwane sztuką jedynie dlatego, że znajdują się tutaj, a nie gdzie indziej. Fakt – prawidłową lokalizacją większości tych obiektów winien być śmietnik. Francuski filozof, zresztą były socjolog, Jean Baudrillard, wydał niedawno książkę pt. „Le complot de lâ’art” („Spisek sztuki”), której główna teza i konkluzja puentująca brzmi tak: Sztuka współczesna jest niczym innym, jak wielkim oszustwem – oszustwem praktykowanym na skalę masową.
– To rodzi wniosek, że jedyną deską ratunku może być opór na skalę masową.
– Dokładnie tak. Przy czym musi to być masowy opór ze strony mentorów – ze strony ludzi kształtujących opinię publiczną i ludzi modelujących systemy nauczania w akademiach sztuk pięknych. Jak na razie – jest z tym krucho, aczkolwiek coraz częstsze są głosy terapeutów. Znany brazylijski poeta, eseista i krytyk, Alfonso Romano, powiedział właśnie, udzielając wywiadu „El Pais”: Trzeba dokonać przeglądu całej nowoczesnej sztuki i szybko stworzyć inne kanony. Bo dzisiaj sztuką jest wszystko, co komuś zechce się za sztukę uznać. Polityka rozliczyła się już z szarlatanerią marksizmu, a psychologia z szarlatanerią Freuda, czas więc, by sztuka zrobiła to samo w stosunku do królującej dziś pseudoawangardy. Ale nikt nie chce tego robić na serio. Ze strachu.
– Jak Pan ocenia polską krytykę sztuki współczesnej?
– Błądzi ona równie głupio co zachodnia, i jest to naturalne, bo polska krytyka sztuki – każdej sztuki – zawsze była epigonalna wobec Zachodu. Zachodni krytycy sztuki, dobrze pamiętający wpadkę ich XIX-wiecznych poprzedników z niedocenieniem impresjonizmu, oklaskują wszelkie wynaturzenia i dezynwoltury współczesnych mistrzów, bo wolą temu przychylnie kibicować, niż skopiować tamtą historyczną pomyłkę, dzięki czemu powstaje zamknięty krąg nonsensu: pseudoartyści licytują się tandetnymi dziwactwami, krytyka to akceptuje, galerie to wystawiają, a cielęcy dyletantyzm szerokiej publiki nie stanowi bariery społecznej dla całej tej megaszulerni artystycznej. W Polsce trzeba było dopiero dwóch awantur wewnątrz Zachęty – jednej czysto chuligańskiej, drugiej o podłożu religijnym – by zaczęto pejoratywnie oceniać działalność Andy Rottenberg, szefowej państwowego przybytku, ale spadła na nią krytyka nie ze strony ekspertów, tylko działaczy politycznych i publicystów, gdyż nasi eksperci solidaryzują się z pseudoartystyczną wytwórczością.
– Dlaczego ta już kilkudziesięcioletnia tendencja promowania i akceptowania współczesnej pseudosztuki pozostaje tak odporna na jej kontestację przez prawdziwych estetów?
– Bo szalona kariera demokracji w XX wieku dała ludziom złej woli i głupcom potężne instrumenty do manipulowania tłumem, czyli światem. Demokratyczna pseudowolność wyboru i drapowanie kiczu w szaty wielkiej sztuki – mają bardzo dużo cech pokrewnych. Skuteczność torpedowania owej chorej tendencji przez trzeźwo myślących komentatorów jest słaba, gdyż ich głosy, notabene nieliczne, są zagłuszane chórem klakierów pseudosztuki. Większą nadzieję pokładałbym w wybuchających co pewien czas skandalach, które mają wymowę humorystyczną i jawnie kompromitują apologetów hochsztaplerskiej awangardy. W malarstwie symbolem takich wpadek, demaskujących współczesną krytykę sztuki przed szeroką publicznością, jest inicjatywa niemieckiego kolekcjonera, Bereda H. Feddersena, który we frankfurckiej galerii wystawił płótna zabazgrane przez szympansicę z Zoo, głosząc, że są to dzieła młodej japońskiej artystki, a prawdę ujawnił dopiero wówczas, gdy krytycy sztuki opublikowali entuzjastyczne recenzje tych malunków. W rzeźbie natomiast symbolem jest heca, która miała miejsce podczas otwierania bońskiego Muzeum Sztuki Współczesnej: gromada koneserów uświetniających tę ceremonię zachwycała się dużą instalacją z rur i desek, póki nie nadbiegł dyrektor, przepraszając, że robotnicy nie zdążyli usunąć murarskiego rusztowania. Im więcej będzie takich publicznych kompromitacji farmazonów, którzy biorą pieniądze jako jurorzy sztuki – tym gremialniej współczesny szary odbiorca kultury będzie dojrzewał do zrozumienia, że pada ofiarą wielkiego humbugu.
– Czy ta dzisiejsza zapaść sztuk pięknych nie jest czasem pochodną ogólniejszego zjawiska – kiepskiego stanu całej cywilizacji euroatlantyckiej? Jak Pan ocenia ten kryzys łacińskiej cywilizacji?
– Publicznie bolejąc, a w duchu klnąc. I jako taki jestem ewidentnym wnukiem Spenglera. Wszyscy, którzy frasują się z powodu degrengolady łacińskiego empireum kulturowo-cywilizacyjnego, są wnukami Spenglera, przeżuwaczami jego analiz, diagnoz oraz proroctw tyczących zmierzchu Zachodu. Wszelako nie jestem zdeklarowanym pesymistą, bo nie wiem, czy to, co dzisiaj obserwujemy, to już dekadencja par excellence, czy tylko przejściowa bessa kultury euroatlantyckiej. Lecz wiem, że zapaść sztuki nie miałaby miejsca bez ogólnej cywilizacyjnej zapaści, to są naczynia połączone. O przyczynach można pisać całe traktaty, gdybym jednak musiał ująć to za pomocą paru słów, rzekłbym: rakiem naszej cywilizacji okazała się bezgraniczna tolerancja dla grzechu. Zdjęto hamulce i bariery, które temperowały Zło i grodziły mu wiele ścieżek. Brak zakazów dla wszelkich degeneracji i perwersji, apologia, choćby filmowo-telewizyjna, każdej zbrodni i wszelkich wybryków ekshibicjonizmu, kult głupoty, tandety i erotycznej rulety – cały ten leseferyzm niszczy rodzinę, tkankę społeczną, elementarną przyzwoitość i sprawiedliwość, ergo: dewastuje cywilizację. Jeśli chodzi o sztuki piękne, to zabójczy dla nich wpływ nadmiernej tolerancji trafnie prorokował już kilkadziesiąt lat temu Pablo Picasso, mówiąc: Sztukę współczesną spycha do kresu przyzwolenie absolutne. Będzie to sztuka wyzbyta smaku i sensu, zero. I taką właśnie sztukę dzisiaj mamy.
– Czy pokusiłby się Pan teraz o prognozę czasową dla szans wyjścia sztuk pięknych z dołu, do którego wrzucił je kult nielimitowanej tolerancji? Kiedy może nastąpić przełom?
– Pojęcia nie mam. Wychodzenie z dołu kloacznego zawsze jest bardzo trudne. Ale futurologizowanie jest jeszcze trudniejsze, wolę się powstrzymać. Pewien mogę być tylko tego, że nic się nie zmieni na lepsze, póki ludziom będzie zamykał usta animujący kontrkulturę terror politycznej poprawności. Niektórzy głoszą już, że to wręcz postkultura. Niedawno brytyjski dramaturg, Edward Bond, powiedział: Żyjemy w epoce postkultury. Wszyscy mówią co prawda o „postmodernizmie”, ale właściwym słowem jest postkultura. Dla mnie właściwszym terminem jest: barbarzyństwo. Wtórne barbarzyństwo. Oby przejściowe i krótkie.”
https://www.facebook.com/share/p/1Chh8rVBBg/