Kalendarium: 3 listopada, dzień świętego Huberta, patrona myśliwych – Darz Bór!
STRZAŁ TO OSTATECZNOŚĆ
– Pasję do polowania zaszczepił we mnie tata i dziadek – wyjaśnia pan Łukasz Olszowy, który jest zrzeszony w Kole Łowieckim„Szarak” w Stopnicy. – Odkąd pamiętam, byłem zabierany do lasu i uczony szacunku do zwierzyny. Tata zawsze powtarzał mi, że ważniejsze na polowaniu jest bezpieczeństwo niż sam strzał. Jestem dumny, że zostałem wychowany w takiej rodzinie – dodaje myśliwy. Ale czy to rzeczywiście taka przyjemność – strzelać do zwierząt?
Strzał jest dla nas ostatecznością – wyjaśnia Olszowy. – Jasne, w każdym gronie trafiają się jakieś „czarne owce”. Ludzie myślą, że myśliwi polują gdzie, kiedy i na co chcą, a to tak nie wygląda. Naszą pracę reguluje prawo łowieckie. Każdy oddany strzał musimy zgłosić, każde zabite zwierzę również, wszystko jest udokumentowane. Nie każdy myśliwy jest zły – przekonuje.
EDUKUJĄ, POMAGAJĄ I… PŁACĄ
Ale czy naprawdę jest coś pożytecznego w myślistwie ? Oczywiście. Ono odgrywa bardzo ważną rolę. Dzięki polowaniom liczebność wielu gatunków zwierząt… rośnie. Myśliwi pomagają również rolnikom w ochronie ich plonów. – Polujemy na dziki i jeleniowate, które niszczą uprawy,ale też zakładamy pasy zaporowe, które powstrzymują zwierzynę przed wyjściem z lasu – wyjaśnia Olszowy. Niewiele osób wie, że myśliwi biorą odpowiedzialność za szkody wyrządzone przez zwierzynę łowną. – Oznacza to, że jeżeli jakieś dziki, czy jeleniowate zniszczą uprawę, pokrywamy równowartość wyrządzonych szkód z własnej kieszeni,a konkretniej ze składek, które płacimy na koła. Za każde odstrzelone zwierzę również płacimy tak zwane „strzałowe”- informuje Michał Kubicki z Koła Łowieckiego „Ryś” 13 Kielce. Gospodarka łowiecka to jednak nietylko strzelanie do zwierząt. Myśliwi na co dzień zajmują się również obserwacją przyrody, odbudową gatunków, które są zagrożone wyginięciem oraz dokarmianiem zwierząt w okresie zimowym. – Edukujemy też młodzież i dzieci. Rozmawiamy z nimi na temat myślistwa i łowiectwa. Chcemy żeby byli bliżej przyrody i rozumieli zachodzące w niej procesy oraz naszą działalność – informuje Kubicki. No i oczywiście myśliwi muszą przestrzegać prawa. – Każdy z nich, żeby uprawiać swe hobby, musi posiadać specjalne uprawnienia – mówi Paweł Kosin z nadleśnictwa „Daleszyce”. – Do polowań trzeba również uzyskać zgodę łowczego, czyli osoby odpowiedzialnej za realizację planów odstrzałów na polowanie na daną zwierzynę, zgodnie z kalendarzem polowań. Tego kalendarza myśliwi muszą rygorystycznie się trzymać, bo uwzględnia on między innymi okresy ochronne na niektóre gatunki, czy też płeć. Każde polowanie musi być więc dokładnie zaplanowane z podaniem daty, godziny i obszaru odstrzału. Dodajmy, że zwykle myśliwi są pogrupowani w koła łowieckie, których w Kielcach funkcjonuje 84. Koła zaś dzierżawią fragmenty terenów przeznaczonych do polowań – dodaje Kosin
Hubertus Świętokrzyski 2019, Kielce, 6.10.2019 / fot. Jarosław Kruk
NO I WALCZĄ Z ASF
W ostatnich miesiącach polowania odgrywają istotną rolę w zwalczaniu bardzo groźnego afrykańskiego pomoru świń (ASF), czyli niezwykle szybko rozprzestrzeniającej się zakaźnej choroby wirusowej, na którą podatne są świnie domowe ,świniodziki oraz dziki. – To są działania o charakterze sanitarnym, które mają prowadzić do zatrzymania szerzenia się choroby w jej zalążku – tłumaczy Kosin. Z uwagi na zagrożenie epidemią ASF prawo zezwala myśliwym na całoroczny odstrzał dzików. – Powiem szczerze, że nieraz miałem okazję strzelać do tych zwierząt. Nie zawsze jednak pozwala mi na to sumienie – wyznaje Łukasz Olszowy. – Ostatnio przechodziła obok mnie locha z młodymi. Nie oddałem strzału – dodaje.
EKOLODZY SĄ PRZECIW
Przy okazji: w związku z już wspomnianą epidemią ASF, myśliwi chcą zredukować liczbę dzików do jednego osobnika na dziesięć kilometrów kwadratowych (JKR: Nieścisłość:- Takie zalecenie wydał rządowy Międzyresortowy Zespół ds. łagodzenia skutków związanych z występowaniem przypadków afrykańskiego pomoru świń. Jak podaje Dziennik Łódzki: … od 1 marca 2017 roku do końca stycznia 2018 roku zabito 302 tys. sztuk. … myśliwi pracowali 19 milionów godzin…Po przeliczeniu wartość tej pracy jak i koszty logistyki wyniosły ponad 692 mln zł ). Sprawdziliśmy, co na ten temat sądzą ekolodzy. – Decyzja o ich zabijaniu może tylko zaszkodzić – mówi Tomasz Zdrojewski z koalicji „Niech Żyją”. – Intensywny i niepoprawny odstrzał dzików może przyczynić się do rozprzestrzenienia epidemii. One odgrywają kluczową rolę w ekosystemach leśnych, dbają o higienę lasu, rozprzestrzenianie się różnych gatunków roślin, zjadają szkodniki. To są niezwykle pożyteczne zwierzęta – twierdzi. Ekolodzy w ogóle nie darzą myśliwych przesadną sympatią, choć z punktu widzenia przyrodników ostatnie kilka lat przyniosło bardzo ważne zmiany w prawie łowieckim, między innymi możliwość wyłączenia z polowań ziem przez ich właścicieli oraz obowiązek informowania o planowanych polowaniach zbiorowych. Istnieje też zakaz udziału dzieci w polowaniach. Ale, jak twierdzą obrońcy praw zwierząt, to nie wystarczy. – Lista zwierząt łownych, których w Polsce jest blisko 30, od lat stanowi przedmiot sporu i krytyki wielu środowisk. Znajduje się na niej między innymi 13 gatunków dzikich ptaków, z których przynajmniej połowa jest zagrożona. Ich populacje drastycznie maleją, a racjonalne powody, dla których powinno się je zabijać, nie istnieją – uważa Zdrojewski. Reputację myśliwych psuje też… wilk, który w Polsce jest pod ścisłą ochroną. Zwierzę jest łudząco podobne do innego drapieżnika – szakala złocistego, który kilka lat temu powrócił na tereny kraju i został wpisany na listę zwierząt łownych. Była to decyzja absurdalna z punktu widzenia przyrodników. Pojawienie się zaledwie kilku osobników szakala w całej Polsce nie stanowi żadnego zagrożenia – tłumaczy Zdrojewski. – Przypuszczalnym powodem tej decyzji było stworzenie myśliwym możliwości do „przypadkowego”zabijania wilków, które są pod ochroną. Ostatnio w wyniku „pomyłki” zabito trzy, które przecież jak powszechnie wiadomo są potrzebne w ekosystemie, przyczyniają się bowiem do regulacji populacji zwierząt – dodaje Zdrojewski
. Wszystkim, wiadomo, nie dogodzisz. Zwłaszcza teraz, gdy ekologia stała się czymś w rodzaju świeckiej religii. I nie nam rozstrzygać o reputacji myśliwych. Byli, są i pewnie będą, ale może jednak nie warto na nich patrzeć wilkiem.
źródło: Tygodnik eM Kielce (link)
Św. Hubert jest patronem myśliwych i leśników. Jego imieniem nazwano prestiżowy Order Św. Huberta. 3 listopada, czyli w święto myśliwych na cześć patrona organizowane są najważniejsze polowania. Często imprezy łowieckie poprzedzone są mszą świętą (tzw. msza hubertowska), która odbywa się zwykle w łowisku, przy leśnych kapliczkach poświęconych św. Hubertowi. Jej tradycja sięga czasów Jagiellońskich i przyjęła się za pośrednictwem zachodniej tradycji rycerskich.
Hubert z Maastricht
Hubert pochodził ze szlacheckiej rodziny akwitańskiej – informuje portal Kalbi.pl. Już jako dziecko chodził z ojcem na polowania, podobno nawet uratował mu życie podczas ataku niedźwiedzia. Ożenił się w młodym wieku z córką Pepina z Heristal, niestety kobieta zmarła po urodzeniu syna Floriberta. Po tym wydarzeniu załamany Hubert coraz częściej zaszywał się w lesie, z dala od ludzi. Legenda głosi, że pewnego dnia zobaczył jelenia, który w porożu miał krzyż. Miał wtedy usłyszeć głos Boga nawołujący do zaprzestania zabijania zwierząt. To skłoniło go do poświęcenia życia Panu. Hubert udał się do Lamberta, który był biskupem Maastricht. Przyjął święcenia kapłańskie i został misjonarzem w Brabancji oraz Ardenach. Po śmierci Lamberta został jego następcą. Wkrótce ludność zaczęła nazywać go… – całość na źródłowej stronie kalbi.pl – po kliknięciu na link
Jarosław Kruk JKR: W przedstawionym powyżej tekście nie zostało wymienione jeszcze jedno niezmiernie ważne działanie myśliwych – walka z kłusownictwem. Niestety, podobnie jak wśród myśliwych trafiają się czarne owce, tak i w społeczeństwie mamy do czynienia z osobami, które pozyskują zwierzynę w sposób nielegalny, często bardzo niehumanitarny. Kłusownictwo jest plagą, o której, z niewiadomej dla mnie przyczyny wciąż niewiele się mówi, a która „na ślepo” dziesiątkuje zwierzęta. W pułapkach, na wnykach, z nielegalnej broni, przez cały rok, również w okresach ochronnych, bez względu na wiek czy płeć giną częstokroć w męczarniach zwierzęta chronione i te domowe również, jak opisałem to w cytowanym poniżej styczniowym komentarzu pod artykułem „Maks uratowany od śmierci w męczarniach”.
Ważny ten temat wydaje się ogólnie bardzo mało znany i prawie nie trafia do mediów. Niewiele się robi by to zjawisko eliminować. Ewentualne kary są niskie, by nie rzec symboliczne. I bodaj jedynymi, którzy na dużą skalę i w sposób zorganizowany od lat zwalczają ten nielegalny proceder są właśnie Hubertusy z Polskiego Związku Łowieckiego. I o tym również warto pamiętać w dniu ich święta. Darz Bór!
—
” Szacun Agatko!
Szczęście, że poprowadziłaś jazdę w terenie przez ten akurat lasek. Gdyby nie to, to Maks konałby długo w zimnie i w cierpieniu. Szczęśliwe zrządzenie losu a może dopomógł tu święty Hubert – patron i jeźdźców i myśliwych, leśników, sportowców.
Zdarzenie to przypomniało mi inne, bardzo podobne, którego ja doświadczyłem ok. 19 lat temu w tej okolicy. Wtedy też była zima. Jeździłem wtedy konno od kilku lat i często bywałem w ośrodku „Rancho”, na Wolicy, u śp. Renaty i Roberta Marców. Gospodarze wiedzieli, że jestem myśliwym i od czasu do czasu rozmawialiśmy na tematy łowiectwa. Pani Renata miała psy, z którymi codziennie chodziła na długie spacery po okolicznym terenie. Jak mówiła, zawsze brała ze sobą cążki, by móc odcinać licznie napotykane wnyki, w które co rusz łapały się jej psy. Tego dnia, gdy zawitałem na Rancho, Renata – byliśmy na Ty – była bardzo poruszona. Powiedziała, że rano, niemal jak co dzień, znalazła i usunęła kilka wnyków, ale to co zobaczyła w lasku na górce wstrząsnęło ją dogłębnie. Powiedziała bym sam tam poszedł i zobaczył. Poinformowany dokładnie trafiłem tam dość szybko. Na miejscu, w małym śródpolnym zadrzewieniu zobaczyłem podobny obrazek jak na zdjęciach powyżej, tylko, że dużo bardziej drastyczny. Na wnyku leżały zwłoki psa, nieco większego od Maksa. Pętla była mocno zadzierzgnięta na końcu odciętej na szyi i ściągniętej przez głowę skóry… Skóra odeszła od ciała, ale nie oderwała się na nosie i psina tak uwięziony skonał…. Ziemia dookoła drzewka, do którego przymocowany był drut była mocno „zorana” – widocznie nieszczęśnik długo walczył o życie…
Zrobiłem wtedy kilka zdjęć, dla udokumentowania tego faktu, niestety nie jestem ich w stanie teraz szybko odszukać. Obawiam się też, że nie każdy by mógł je oglądać…
Dlaczego o tym wspominam? – dlatego, że problem jest stary jak świat. Dlatego, że nadal jest bagatelizowany, choć sygnalizowany co rusz przez myśliwych. Dlatego, że to właśnie wokół myślistwa i Polskiego Związku Łowieckiego od długiego czasu tworzona jest czarna, stronnicza aureola. Że przedstawia się myśliwych w najgorszych barwach, pokazując wybrane fragmenty, które bardzo często tak mają się do rzeczywistości jak kilka słów tendencyjnie wyrwanych z kontekstu, z wielotomowego dzieła.
Prawdą jest, że jak w każdej społeczności i w PZŁ znajdują się czarne owce. Ale moim zdaniem to nie powód do daleko idących uogólnień. Wystraszeni, zaszczuci myśliwi zamilkli prawie zupełnie. Wielka szkoda, bo Polski Związek Łowiecki to ponad wiekowa organizacja, o wielkich i chlubnych tradycjach i zasługach, łowiectwo jest pasjonującą dziedziną, a myśliwi mieli i mają ogromny zasługi na polu ochrony zwierząt i przyrody. To myśliwi mieli ogromny wkład w uchronienie od zagłady żubra. To oni między innymi w świątek, piątek i niedzielę, w dzień i w nocy, w upalny skwar, deszcz lub mróz są w terenie – doglądają, kontrolują, dokarmiają, też polują. Starają się – oceniając po ilości zwierzyny w Polsce – chyba całkiem skutecznie moderować (od moderator) sytuację w środowisku naturalnym, zaburzonym mocno przez człowieka i jego działania. To właśnie głównie myśliwi, jeśli zdążą na czas, zdejmują i ratują z wnyków półżywe, konające zwierzęta w miejscach gdzie nikt, z wyjątkiem ich, zwierząt i …. kłusowników, nikt nie chodzi. Jeśli przyjdą za późno zastają rozkładające się truchło i ślady beznadziejnej walki o życie. Sam mam na koncie kilkaset zdjętych wnyków i bodaj kilkanaście ptaków – bażantów i kuropatw, które uwolniłem.
Zapytam więc na koniec – dlaczego nic się nie mówi o kłusownictwie, które było i jest, w wielu regionach bardzo rozpowszechnione i niemal wszechobecne, o ludziach, którzy sprawiają, że zwierzyna ginią w długotrwałych mękach, częstokroć bez sensu, bo sprawcy nie zaglądają do zastawionych pułapek lub przychodzą gdy ofiara jest już padliną? Ofiara, którą nie raz jest kotna samica. Dlaczego kary – jeśli się uda schwytać delikwenta i osądzić – są śmiesznie niskie.
Dlaczego?
JKR”
◙ Podobne wiadomości:
- Radio Kielce [5.11.2019]: – Prezydent Wenta idzie na wojnę. Z dzikami
- infobusko.pl [17.01.2019]: – Maks uratowany od śmierci w męczarniach
- histmag.org [5.05.2014]: – Jan Sztolcman: myśliwy, który uratował żubra
- polskatimes.pl [13.01.2019]: – Wywiad z myśliwym. „Nie znam myśliwego, który strzelałby do lochy z warchlakami”
- Dzienni Łódzki [27.05.2018] : – 692 miliony złotych kosztowało zastrzelenie 302 tysięcy dzików w walce z afrykańskim pomorem świń (JKR: myśliwych)
3 odpowiedzi na “Kalendarium: 3 listopada, dzień świętego Huberta, patrona myśliwych – Darz Bór!”
klusownictwo jest olbrzymim problemem we wsi las winiarski klusownicy dysponuja bronia nielegalnie czesto sa strzaly szczegolnie w godzinach wieczornych w piatek sobote niedziele. sa zakladane wnyki gina psy i inne zwierzeta policjanci z kpp buska zdroj maja wiedze ale klusownicy sa sprytni prosze zajac sie problemem
[…] Kalendarium: 3 listopada, dzień świętego Huberta, patrona myśliwych – Darz Bór! […]
Kłusownictwo jest problemem nie tylko w Lesie Winiarskim. Pozdrawiam kłusowników z Radzanowa, Dobrowody, Zagajowa i Hołudzy.