Kalendarium: 12 stycznia - DJ Anusz o Andrzeju Zausze (*12.01.1949) - Internetowy Portal Informacyjny Mieszkańców Miasta i Gminy Busko-Zdrój

Kalendarium: 12 stycznia – DJ Anusz o Andrzeju Zausze (*12.01.1949)

12 stycznia 2019 | Michał Płociński, rp.pl 20190112 / Jarosław Kruk | | 0 komentarzy

Mieliśmy wielu znakomitych, wybitnych wokalistów, ale nie znam nikogo podobnego do Zauchy. Gdyby urodził się w Ameryce i tam rozwijał swoją karierę, to byłby artystą największym z największych – kimś pokroju Steviego Wondera, Raya Charlesa czy Jamesa Browna – mówi DJ Anusz, popularyzator twórczości Andrzeja Zauchy.

fot: PAP

Michał Płociński:  Dokładnie 70 lat temu, 12 stycznia 1949 roku, urodził się Andrzej Zaucha. Pewnie gdyby nie pański fioł na punkcie jego twórczości, wielu młodych ludzi nigdy by o nim nie słyszało. Nagrywa pan mixtape’y z jego utworami, gra je na imprezach w klubach, opowiada o nim w radiu. Skąd ta miłość hip-hopowego didżeja do wąsatego wokalisty z czasów PRL?  

DJ Anusz: Sam jeszcze nie tak dawno twórczości Zauchy prawie w ogóle nie znałem. Kojarzyłem nazwisko i może ze dwie piosenki. Kiedyś, zupełnym przypadkiem, gdy robiłem zakupy w pobliskim markecie, wstąpiłem po drodze do sklepu z muzyką i na półce z przecenionymi płytami zauważyłem album z największymi przebojami Zauchy. Akurat zbliżał się sylwester, grałem gdzieś imprezę, pomyślałem: ok, może ją wezmę? A nuż mi się przyda! W domu wrzuciłem płytę do odtwarzacza, przesłuchałem jeden, drugi kawałek i dosłownie wbiło mnie w fotel. Słucham dalej i myślę, że to jest fantastyczne – tu się wszystko zgadza: super warsztat wokalny, znakomite aranżacje podszyte świetnym funkiem albo porządnym popem a la Michael Jackson czy George Benson. Były tam utwory, o które wcześniej w ogóle nie podejrzewałbym polskiej muzyki, np. „Wieczór nad rzeką zdarzeń”, który jest prawdziwą funkowo-soulową petardą.

Ale to jednak nie hip-hop, a grywa go pan w rapowej audycji radiowej.

Bo Andrzej Zaucha był hip-hopowcem swoich czasów (śmiech). Miał świetny feeling – nie tylko czuł muzykę, ale też wyróżniała go wyjątkowa artystyczna intuicja. A trzeba przypomnieć, że przecież nie posiadał formalnego wykształcenia muzycznego – z zawodu był zecerem. Z resztą przez długi czas łączył w sobie dwie wielkie pasje: nie tylko śpiewał i grał na perkusji, ale był także bardzo dobrym kajakarzem – miał nawet szansę pojechać na igrzyska do Tokio w 1968 roku. W muzyce był absolutnym samoukiem, ale miał ogromny talent.

Z pewnością na hip-hopowca jednak nie wyglądał…

To prawda, powierzchowność miał zupełnie zwyczajną – co jeszcze podkreślał tak typowy dla mody męskiej okresu PRL sumiasty wąs. We mnie budzi to dość naturalnie skojarzenia z pokoleniem moich rodziców…

…typowy Janusz.

A ja się właśnie jaram tym, że wyglądał jak stereotypowy Polak! (Śmiech). To stanowi w moim odczuciu bardzo ciekawy kontrast – z jednej strony niebanalna osobowość i charakter, nietuzinkowy artysta… A z drugiej gość, który ni w ząb nie był wystylizowany na gwiazdora. I chyba właśnie tym mnie najbardziej ujął: zwyczajna powierzchowność kontra świetna twórczość, wyczucie smaku, feeling, a do tego szerokie horyzonty muzyczne i to nie do końca wiadomo skąd…

Przecież sporo wyjeżdżał za granicę.

Tak, to prawda. W latach 70. grał trochę po knajpach w Niemczech Zachodnich, bywał też we Francji, gdzie odwiedzał swoją mamę. Ale raczej nie był typem światowca, który prowadził dostatnie życie gdzieś zagranicą. Był normalnym krakusem, który wyróżniał się niezwykłą wrażliwość muzyczną. Myślę, że gdyby Zaucha urodził się w Ameryce i tam rozwijał swoją karierę, to byłby artystą ze ścisłej czołówki – kimś pokroju Steviego Wondera, Raya Charlesa czy Jamesa Browna. Ale nawet żyjąc w izolowanym od zachodnich wpływów PRL-u, nie tylko trzymał rękę na pulsie, ale czasem nawet wyprzedzał to, co działo się na świecie. Chociażby „Dom złej dziewczyny”, nagrany z bandem Janusza Komana w 1979 roku, jest czymś na kształt „Thrillera” Michaela Jacksona, a przecież ukazał się ładnych parę lat wcześniej! To oczywiście również wielka zasługa fantastycznych polskich muzyków, z którymi Zaucha współpracował – kompozytorów, instrumentalistów i dyrygentów.

Jednak nie wszystko, co nagrywał, to ambitna muzyka…

Zgadza się, w późniejszym okresie swojej twórczości robił też sporo tzw. chałtur, czyli łatwiejszą w odbiorze dla masowego słuchacza muzykę estradową. Ona nie była może jakaś turbo zła, ale nie były to jednak rzeczy na miarę jego talentu. I taka opinia o nim wielokrotnie się przewija we wspomnieniach przyjaciół czy ludzi związanych zawodowo. Myślę, że gdyby nie zginął tragicznie w październiku 1991 roku, to naprawdę mógłby jeszcze wiele osiągnąć. Przed nim była cała trasa po Stanach Zjednoczonych, której tak bardzo nie mógł się doczekać. W końcu miał odwiedzić ojczyznę Jacksona, Charlesa czy Steviego Wondera. To byli artyści, których szczerze podziwiał. Zresztą gdy Wonder odwiedził w 1989 roku Polskę, to Zaucha się z nim spotkał i przekazał mu swoją kasetę. Traktował muzykę z wielką pasją, żył nią na co dzień i od święta. Ta podróż do USA to było spełnienie jego marzeń. Ale niestety jej nie zrealizował.

To bardzo tragiczna historia.

Tak, i na domiar złego mam wrażenie, że w pamięci Polaków zapisał się głównie jako ten, który wdał się rzekomo w romans z mężatką, a następnie został zastrzelony przez jej zazdrosnego męża. Ten tabloidowy obrazek pokutuje już od prawie 30 lat w świadomości przeciętnego Polaka; o ile w ogóle ludzie jeszcze o nim pamiętają. Myślę, że dobrze by było odczarować ten wizerunek. Dla mnie to jest postać wielkiego artystycznego formatu i dlatego bardzo bym chciał, aby wzbudzał zainteresowanie również – a nawet przede wszystkim – niesamowitą muzyką, którą tworzył.

Co polska muzyka zawdzięcza Zausze?

Razem z zaprzyjaźnionymi muzykami Zaucha propagował w Polsce takie brzmienia, jak…. – czytaj całość na źródłowej stonie Rzeczpospolita – po kliknięciu na link

 

źródło: rp.pl

◙ Podobne informacje:

 

Publikowane komentarze są prywatnymi opiniami użytkowników portalu. Redakcja nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii. Za wypowiedzi naruszające prawo lub chronione prawem dobra osób trzecich grozi odpowiedzialność karna lub cywilna.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Masz pytania? Napisz do nas: redakcja@infobusko.pl